Wczorajsza sesja na Wall Street przyniosła historycznie wysokie zamknięcia na wszystkich pięciu głównych indeksach. Taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy 18 lat! Europejskie parkiety wybijają się z wieloletniej konsolidacji, a ożywienie widać nawet na WIG20, który dobił w okolice 1900 pkt. Wzrosty jak się patrzy.
Warto przy tym zauważyć, że rynek akcyjny ignoruje już wszelkie niekorzystne zdarzenia i nawet minimalne korekty szybko odchodzą w niepamięć. W sierpniu ubiegłego roku, kiedy mieliśmy do czynienia z przeceną wywołaną przez sytuację w Chinach, indeks S&P500 nadrabiał straty przez 65 dni. Odrobienie strat po referendum ws. Brexit zajęło rynkom akcyjnym około 5 dni, po wyborze Donalda Trumpa na Prezydenta USA kilkanaście godzin, a po referendum w Italii już tylko 5 godzin. To pokazuje siłę rynku akcyjnego, ale także rolę automatów na nowoczesnych rynkach finansowych. Automaty zostały nauczone, że mini-krachy są świetną okazją do zakupu akcji i stąd coraz krótsze korekty po niekorzystnych zdarzeniach.
Nawiązywanie do wysokich wycen akcji za oceanem nie ma większego sensu. Robert Shiller, słynny amerykański ekonomista stwierdził wczoraj, że „akcje imprezują jakbyśmy mieli 1929 rok”. Wskaźniki wartości znajdują się na poziomie właśnie z tego okresu, a drożej było tylko podczas bańki dot.com. Akcje są obecnie droższe niż podczas bańki z 2007 roku. W związku z tym Shiller widzi coraz większe ryzyko krachu na giełdzie amerykańskiej, chociaż trzeba przyznać, że ostrzeżenia takie wydaje już od dłuższego czasu, a na razie optymizm pozostaje niezachwiany.
Mateusz Adamkiewicz
Główny Analityk EastSideCapital