Notowania polskiego złotego zawróciły względem dolara z poziomów, które ostatnio obserwowaliśmy 14 lat temu. Jeszcze na początku tygodnia z jednego dolara należało zapłacić 4,26 złotego, a dziś po godzinie 11:30 już „tylko” 4,13.
Tymczasem notowania EURPLN cofnęły się z poziomu 4,50 obserwowanego na początku tygodnia do 4,43 po godzinie 11:30. Notowania euro wciąż znajdują się przy poziomach obserwowanych ostatnio w połowie tego roku. Frank szwajcarski także potaniał z poziomu 4,19 do 4,09, wracając z najwyższych poziomów od czasu Brexitu.
Złoty zyskuje od początku tygodnia wraz z powrotem inwestorów na rynek polskiego długu oraz na rynek akcji, gdzie WIG20 wzrósł do poziomów ostatnio obserwowanych w maju tego roku, a rentowności obligacji 10-letnich spadły z poziomu 3,88 do 3,54 proc.
Inwestorzy zagraniczni mogli poniekąd zasugerować się decyzją agencji S&P odnośnie podniesienia perspektywy ratingu naszego kraju z negatywnej do stabilnej. Dodatkowo rynek nie spanikował po wynikach włoskiego referendum, co wydaje się, że poniekąd przyciągnęło kapitał do Europy – spoglądając na reakcję indeksów giełdowych oraz reakcję na parze EURUSD – w tym także „rykoszetem” do Polski.
Spread naszych obligacji 10l względem obligacji Niemiec spadł z najwyższego poziomu od 2012 roku, jeszcze przed weekendem, do obecnych 322 p.b., gdyż inwestorzy szukają obecnie wyżej oprocentowanych obligacji.
Wygląda na to, że póki co gorzej dla naszego kraju być nie może – z perspektywy inwestorów zagranicznych – i Ci bardziej ochoczo wrócą na nasz rynek w poszukiwaniu wyższych stóp zwrotu, umacniając złotego, obniżając rentowności obligacji oraz powodując wyższe ceny akcji.
W rezultacie para EURPLN, broniąc oporów przy 4,50 może cofnąć się w krótkim terminie do 4,39, a w długim terminie, jeśli powrót kapitału zagranicznego okaże się trwały, nawet i okolice 4,30 nie są wykluczone.